Strony

sobota, 6 maja 2017

Cztery

-Maj haaaart willl goooo ooooooon…! – zaczął wyć, bo śpiewaniem to ja tego nie nazwę. Nie będę bluźnić. Więc, zaczął wyć spod prysznica, a ja gdy tylko to słyszę nakrywam twarz poduszką, która leży na fotelu.
- Stul ryj, pacanie! – krzyczę, ale on nie przestaje, a wręcz przeciwnie, fałszuje głośniej. Zatykam uszy by zagłuszyć dźwięki, ale słabo mi to wychodzi.

- No zaaaaaamknij sieeee – jęczę rozpaczliwie przeciągając samogłoski, a wtedy chłopak staje w drzwiach. Ma na sobie koszulkę oraz dresowe spodnie, Z niedosuszonych, sterczących na wszystkie strony włosów skapuje woda mocząc t-shirt. 

- Przypominam ci tylko, Tina, że to akurat mój dom i będę tu sobie robił co mi się żywnie podoba - wystawia mi język, a do mnie dociera już przyjemny zapach jego żelu pod prysznic.

- A nie mógłbyś tego robić trochę mniej? Zwłaszcza gdy takie osoby jak ja chcą jeszcze zachować słuch. To jednak bardzo przydatny zmysł – po tych słowach na mojej twarzy ląduje bluza szatyna. Prycham i zdejmuję ją z buzi po czym spoglądam na chłopaka. Szczerzy się głupio. Oczywiście.

- Podobno było ci zimno – wskakuje na kanapę, podnosi moje nogi i siada tak żeby moje kolana znalazły się na jego udach.
- Już nie jest – odrzucam mu bluzę.
- Ubieraj – część garderoby ląduje na mojej klatce piersiowej.
- Wolę kocyk – ciskam materiałem.
- Bardzo proszę, wedle życzenia – skłania głowę, a potem nakrywa mi nogi bluzą - Ta da! Kocyk! – rozwiera ramiona i porusza dłońmi przyklejając sobie do twarzy uśmieszek.
- Dobrze, jednak wolę już ją ubrać – mówię i wciągam przez głowę część garderoby
- Słuszna decyzja. To co oglądamy? – sięga po pilot.

Budzę się i oddycham szybko. Co to do cholery ma być? Co to za sny... Wspomnienia? Moje? Sprzed wypadku? Kim jest ten chłopak, który zawsze się w nich znajduje?
Biorę drugi głęboki oddech i próbuję się otrząsnąć. Spuszczam stopy na zimną podłogę i opieram łokcie na kolanach. Biorę następny głęboki oddech po czym przecieram oczy i odgarniam włosy na plecy. Nie mogę zrozumieć o co chodzi. Co to za sen? Najgorsze w nim jest to, że nie widzę twarzy tego chłopaka. Widzę wszystko oprócz twarzy co jest już kompletną abstrakcją.
Amnezja to takie ścierwo. Wstaję z łóżka i w sumie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Dziś ten dzień błogosławiony zwany sobotą, więc stwierdzam, że nic nie muszę i z takim mottem dzisiejszego dnia walnęłam się na kanapę i włączyłam telewizor.
Nicole zadzwoniła i odwołała swoje przybycie więc naprawdę mam wolny dzień. Kiedy o godzinie 15:33 w spokoju nadrabiam 9 sezon Supernatural mój telefon rozdzwania się na cały regulator. Nie zdążam odebrać, bo kiedy go w końcu znajduję połączenie się kończy. Gregor. Nawet nie mam czasu by oddzwonić bo on robi to pierwszy.
- Halo? – obieram.
- Tina, potrzebuję pomocy - wystrzeliwuje z tymi słowami jak z procy.
- Co się stało?
- Przyjedź do mnie błagam.
- No okej, podaj adres.
Zapisuję i kończę połączenie. Ubieram na siebie pierwszą lepszą bluzę oraz kurtkę. Szybko wsuwam buty na nogi, chwytam portfel i klucze po czym zamykam mieszanie i zbiegam po schodach. Łapię taksówkę i po 15 minutach jazdy po zakorkowanym Innsbrucku jestem pod drzwiami mieszkania  bruneta. Przyciskam dzwonek i niemal od razy zostaję wciągnięta do środka. Stoję na przeciwko Gregora wciąż trzymającego mnie za przegub z przerażeniem w oczach i potarganymi włosami.
- Pomocy Flori – wydukuje patrząc mi w oczy.
- Boże, Gregor co jest? – jego podenerwowanie udziela się i mnie.
- Sama zobacz - ciągnie mnie do salonu gdzie jest totalny rozgardiasz, a po środku pokoju siedzi trójka małych dzieci. Przenoszę wzrok na skoczka i unoszę brew, a moja mina wyraża pełne pożałowanie. Wsuwam telefon, klucze i portfel do kieszeni kurtki, którą mu oddaję po czym podchodzę do dzieciaków i siadam po turecku na dywanie obok nich.
- Cześć maluchy, ja jestem Florentina i dzisiaj będziemy się razem bawić, co wy na to? Jak macie na imię?
Dziewczynka z pięknymi długimi włosami do pasa powiedziała mi, że ma 6 lat i na imię Julia, a jej dwaj młodsi bracia mają po 4 i nazywają się Tobias i Ben.
- A co wy na to żeby pobawić się w Indian?
- Indian? – powtarza cała trójka za mną
- A co to są Indianie? – pyta zdezorientowany Tobias.
- To są tacy ludzie, którzy mają pomalowane twarze, wielkie pióropusze na głowach i mieszkają w takich śmiesznych wysokich namiotach. To co wy na to żeby w mieszkaniu Gregora zrobić wioskę indiańską? – klaszczę w dłonie
- TAAAK! - od razy wszyscy podrywają się do góry.
Wydaję Schlierenzauerowi dyspozycje co ma kupić, a on od razu wychodzi z mieszkania do sklepu, a mu szukamy w cały domu kocy, kołder i poduszek.
- Zróbmy domek tutaj – krzyczy Ben wskazując na miejsce między fotelem a kanapą.
- Super pomysł – przystaję od razu i przybijamy piątkę – Julio, podaj mi to duże prześcieradło – wskazuję palcem, a sama staję w kącie by odpowiednio umieścić materiał na fotelu i kanapie.

Kiedy namiot jest już skończony wchodzimy do niego gasząc światło i czekamy na Gregora. Po kilku minutach śmiechów słyszymy, że ktoś naciska klamkę więc uciszamy się nawzajem.
-Halo? Flori? Gdzie jesteście? – wkracza do salonu i świeci światło, a my wypadamy z domku i krzyczymy głośno „BU!”, a on o mało nie schodzi na zawał.
- Co tu się stało? – z bólem w oczach rozgląda się po salonie.
- No jak to co, zbudowaliśmy ci wioskę wujku! - mówi uradowana Julia, a ja patrze rozbawiona na Schlierenzauera, któremu chyba przechodzi już rozżalenie nad stanem jego mieszkania.
- Flori! Wujek kupił piórka! Róbmy pióropusze! – dzieciaki podniosły wielki okrzyk, a później wydawały okrzyki indiańskie, których nauczyłam ich pod nieobecność Grega.
- No to do roboty? A farbki są?
- Są!
- Siadajcie przy stoliku – Posłusznie zajmują miejsca, a ja siadam obok. Gregor naprzeciwko nas.
- Masz metr krawiecki? Musze im zmierzyć obwody głowy - pytam unosząc wzrok na szatyna.
- Zobaczę co da się zrobić – wstaje i wychodzi, a chwilę później słyszymy dźwięk rozbijającego się szkła. Zrywam się z kanapy i wpadam do kuchni, a za mną dzieciaki. Przy szafce stoi skoczek. W jednej ręce trzyma metr krawiecki, a w drugiej talerz natomiast pod jego stopami jest pełno szkła.
- Wujku nic ci nie jest? – pyta przestraszony Tobias ze łzami w oczach,
- Nic mi nie jest. Wszystko w porządku Tobi – uśmiecha się do niego pocieszająco Gregor.
- Idźcie do pokoju i wybierzcie sobie po 15 piórek, a my zaraz do was przyjdziemy tylko tu posprzątamy – kucam przed nimi a na końcu czochram im czupryny, a one z indiańskimi okrzykami wpadają do salonu.
- Ubiorę buty i ci pomogę - oznajmiam i po chwili już kucam przy chłopaku pomagając mu zbierać największe odłamki.
- Aaić! – jęczy w pewnym momencie, a ja unoszę na niego wzrok.
- Boże, czy ciebie nie można na 5 minut spuścić z oka? – z politowaniem kręcę głową.
- To nie jest śmieszne, to boli – burmuszy się i wkłada palec do ust.
- Jasne – czochram my włosy śmiejąc się i wstaję – Gdzie masz wodę utlenioną i plastry?
- Wystarczyłoby jakbyś podmuchała  - sepleni z palcem w buzi.
- Nie wątpię. Podmucham później – uśmiecham się puszczając mu oczko – Wstawaj.
Dzięki ledwo zrozumiałym dla normalnego człowieka instrukcjom skoczka odnajduję to czego szukałam i zabieram się do ratowania mu życia. Po chwili chłop jak nowy.
Odkładam rzeczy z powrotem na swoje miejsce i zaczynam kierować się do salonu.
- Obiecałaś, że podmuchasz – słyszę za plecami głos szatyna. Odwracam się i opieram plecami o framugę drzwi.
- Aż tak boli? – pytam z pobłażliwym uśmiechem spod uniesionej brwi. – Moja profesjonalna pomoc lekarska nie pomogła?
- Byłbym zdrowszy gdybyś jednak podmuchała. Wtedy na pewno przejdzie - mówi wstając od stołu.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że zachowujesz się jak dzieciak? – parskam śmiechem kiedy staje prze mną
- Owszem. To jak? – opiera lewą dłoń na ścianie tuż nad moim ramieniem.
Chwytam jego, ciepłą "kontuzjowaną" dłoń i delikatnie dmucham opuszek zabandażowanego palca wskazującego, a na koniec składam na nim delikatny pocałunek.
- Powinno wystarczyć – mówię po czym ciągnę go za sobą do salonu.

Bawimy się w Indian dopóki dzieciaki nie zasnęły w naszym „namiocie”. Pomagam Gregorowi przenieść je do pokoju gdzie mają przygotowane miejsce do spania. Staję w drzwiach, kiedy szatyn przykrywa je kołdrą, zasuwa rolety, a na końcu gasi światło przy łóżku.
Następnie odwraca się w moją stronę posyłając mi delikatny uśmiech po czym wychodzimy z pokoju i zamykamy drzwi.
- To na mnie już też pora – mówię drapiąc się po karku.
- Oszalałaś? Nigdzie już teraz nie pójdziesz. Jest późno i ciemno. Prześpisz się w mojej sypialni.
- Nie, Gregor nie trzeba, naprawdę. Nie chcę już ci zawracać głowy – mówię patrząc mu w oczy.
- Kto tu komu głowę zawraca. Kazałem ci przyjechać nawet nie pytając czy masz jakieś plany. Bardzo cię za to przepraszam – w jego oczach widać zakłopotanie.
- Nic się nie stało - uśmiecham się – Nie miałam planów, a z wami się świetnie bawiłam. No i gdyby nie ja, wykrwawiłbyś się na śmierć – puszczam mu oczko.
- No tak – śmieje się - ale cieszę się, że nie stwierdziłaś, że jestem jakąś kompletną niedołęgą, że nie potrafię zająć się dziećmi, ale po prostu sam się boję z nimi zostać, bo okropnie przeraża mnie wizja, że czegoś nie dopilnuję i stanie im się krzywda.
- Nie ma takiej obawy – łapię go delikatnie za dłoń – Świetnie ci dzisiaj szło – patrzę mu w oczy z lekkim uśmiechem. Odwzajemnia gest. - Ale teraz trzeba tą wioskę indiańską posprzątać
- Zrobię to jutro, teraz pójdę ci przygotować łóżko.
- Nie trzeba, kanapa mi wystarczy. – mówię, lecz on to ignoruje.
Zostaję na środku korytarza i wzdycham głęboko. Kieruję się w takim razie do salonu i próbuję choć trochę uprzątnąć ten indiański dom lecz najpierw przysiadam na moment na kanapie bo dopiero dostrzegam jak jestem zmęczona. Przymykam oczy, a potem niespodziewanie odpływam.


---
To chyba mój ulubiony rozdział :D Kolejny taki to chyba dopiero 13 XD

Zaległości, których trochę mam nadrobię w przyszły weekend. I swear.
Ściskam

4 komentarze:

  1. Ten rozdział też jest moim ulubionym ♥
    Zapraszam na nowość na http://wybieram-nas.blogspot.com/
    Buziaki,
    lukrecja

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Gregor,Gregor. Jak można tak się "wykrwawiać". Rozdział cudowny,to wspomnienie Flori hmm.. nie wiem co myśleć. Czekam na następny i pozdrawiam 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohh, rozmarzyłam się ❤️ Piękny rozdział 😊 Zastanawia mnie ta retrospekcja na początku... Może nie niedługo się wszystko wyjaśni? 😉
    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Jejciu, cudny rozdział, naprawdę niesamowicie mi się podoba ^^
    Zaciekawiła mnie też ta retrospekcja na początku, trochę narobiła mi w głowie małych znaków zapytania... Mam nadzieję, że to wszystko niebawem się jakoś zgrabnie wyjaśni :)
    Czekam, buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie na trzynastkę :)

    OdpowiedzUsuń