Strony

niedziela, 9 kwietnia 2017

Dwa

Budzę się, spoglądam na zegarek wiszący na ścianie na przeciwko łóżka. 11:05. Leżę jeszcze chwilę, przeciągam się i wstaję z łóżka. Wyciągam ubranie i ruszam do łazienki, ale najpierw włączam sobie radio w kuchni żeby nie było tak cicho. Zmywam wczorajszy makijaż po czym wskakuję pod prysznic. 10 minut później zabieram się za obiad. Postanawiam zrobić zapiekankę ziemniaczaną. Kiedy zapiekanka znajduje się już w piekarniku zalewam sobie kawę wodą, która przed chwilą zawrzała. Wsypuję łyżeczkę cukru i siadam sobie przy stole oczekując na obiad. Przypominam sobie wczorajszy wieczór i Gregora. Przysuwam do siebie karteczkę z jego numerem, która leży na wyspie kuchennej.
 "Zadzwoń kiedyś, Gregor" – popisał się pod rzędem cyferek.
- Niewykluczone Gregor, niewykluczone – mówię zamyślona – W sumie fajny z ciebie chłopak. – uśmiecham się lekko oblizując łyżeczkę z kawy.

Zajadając się zapiekanką zastanawiam się co mam ze sobą dzisiaj zrobić. Pogoda jak na koniec października jest śliczna. Postawiam nie siedzieć w domu tylko wyjść na spacer. Chwytam więc telefon oraz klucze do mieszkania i przechodzę do korytarza. Tam ubieram buty oraz kurtkę po czym wychodzę, zamykając mieszkanie. Kieruję się w stronę schodów mówiąc po drodze "dzień dobry" sąsiadce i wychodzę z bloku. Widać, że nie tylko ja wpadłam na ten genialny pomysł by się przejść. Kiedy wkraczam do parku co chwilę mijam ludzi. Małżeństwa z dziećmi, zakochanych, staruszki z psami. No wszyscy. Po prostu cały Innsbruck się do parku zleciał. A jak zimno to nie ma komu chodzić.
Idę sobie dalej oddychając świeżym powietrzem i patrząc wszędzie tylko nie przed siebie. Nie mogło się to inaczej skończyć niż wpadnięciem w kogoś. Oklaski dla mnie poproszę. Unoszę wzrok i napotykam cieszącą się twarz i równie radosne czekoladowe oczy. Uśmiecham się jednym kącikiem ust, a moja prawa brew wędruje w górę.
- No proszę, pan dentysta – witam się na co on głupio się uśmiechając wywraca oczami.
- Wystarczy Gregor, naprawdę.
- Dla mnie zawsze już będziesz dentystą – oświadczam.
- Nie wiem jak mam to zinterpretować i przyjąć – drapie się w tył głowy.
- Jak chcesz – wzruszam ramionami – No... To cześć – rzucam i ruszam do przodu.
- Hej, hej, - zrównuje ze mną krok. – Potowarzyszę ci.
- A ty nie szedłeś czasem w tamtą stronę? – patrzę na niego, a kciukiem wskazuję za siebie.
- Oj tam, północ południe, co za różnica.
- Nieee no jasne – parskam śmiechem.
- Tędy też mogę wrócić do domu. A nie miałabyś może ochoty na jakąś kawę albo coś? – proponuje.
- To propozycja z gatunku tych…
- Czysto koleżeńskich – unosi ręce w geście obronnym.
- Czemu nie – uśmiecham się lekko.
- Tam w prawo jest świetna kafejka – informuje mnie.
- To czemu wciąż idziemy prosto?
- Zdaję się na ciebie – wzrusza ramionami szczerząc się.
- To ja cię w końcu zapraszam czy ty mnie? – wywracam oczami i chwytam go za ramię ciągnąc w stronę budynku bo na głowę zaczynają nam już spadać pierwsze krople deszczu.
Wchodzimy do środka i znajdujemy stolik po czym zamawiamy kawę i ciasto. Oboje stawiamy na sernik na zimno z galaretką i gorącą czekoladę. Kilka minut później zajadamy się i prowadzimy luźną pogawędkę.
- Mieszkasz tu od zawsze? – pyta.
- Nie – odkładam filiżankę kawy, której łyk brałam i opieram łokcie na stole. – Przyjechałam tu na studia fotograficzne 6 lat temu i już sobie zostałam. Innsbruck to piękne miasto – uśmiecham się – A ty?
- Też nie, ale siedzę tu już dość długo i się przyzwyczaiłem. Dobrze mi tu nie mam zamiaru się wyprowadzać. A pochodzę z miejscowości o wdzięcznej nazwie Kufstein*, jeśli by cię to interesowało. Także nie tak strasznie daleko.
- No proszę nie dość, że dentysta to jeszcze z mojej miejscowości – szczerzę się, a on kręci głową z rozbawieniem i opiera się plecami o oparcie krzesła.
- Aż dziwne, że nigdy się  nie spotkaliśmy prawda? – pytam upijając kolejny łyk kawy.
- Tak, bardzo dziwne - kiwa głową – Ale skoro już się spotkaliśmy to powinniśmy zacieśnić więzi rodzinnej miejscowości.
- Na razie chyba dobrze nam idzie, nie uważasz? – pytam z lekkim uśmieszkiem patrząc mu w oczy.
- Póki co, faktycznie poprawnie.- puszcza mi oczko.
Później wymienialiśmy spostrzeżenia i uwagi dotyczące Innsburcka. Wydaliśmy temu miastu całkiem pokaźną opinię szczerze mówiąc. Pozytywną oczywiście.
- Chyba pora się już zbierać – stwierdzam pocierając uda.
- Tylko zapłacę i cię odprowadzę.
- Płacę za siebie – oburzam się na co on wywraca oczami.
- Cicho bądź i ubieraj kurtkę. Zaprosiłem więc to chyba logiczne, że płacę.
- A…
- Powiedziałem ubieraj kurtkę – rzuca i przywołuje kelnera. Wywracam oczami, ale wykonuję jego polecenie.
5 minut później wychodzimy z lokalu. Przez cały ten czas padało, teraz też deszcz troszkę kropi. Już nikt nie spaceruje po parku. Jest szaro i ponuro. Teraz już nie wiem czy to z nieba kapie czy z pozostałych na drzewach liści wiatr strąca krople deszczu. Idziemy mokrym chodnikiem z narzuconymi kapturami. Znaczy ja z zarzuconym bo Gregor nie posiadał. Śmieję mu się w twarz.
- Pewnie śmiej się z tego co ma gorzej w życiu. – prycha.
- Twoja mina jest zabawna – oznajmiam mu - Oj no nie złość się – szturcham go w bok, a on robi krok w prawo idąc teraz trawnikiem - Zmoczysz sobie buty – nie odzywa się. Faktycznie foch. Nie zwracam jednak na to większej uwagi z dłońmi w kieszeni idę sobie wesołym krokiem nucąc pod nosem piosenkę, która dziś leciała w radiu. Docieramy do schodków prowadzących w dół. Znaczy ja docieram do schodków, bo Gregor uparcie idzie trawnikiem. Czekało go teraz zejście w dół po mokrej trawie. W myślach życzyłam mu powodzenia. Zwłaszcza, że od jakichś 2 minut znowu zaczęło mocniej padać. No więc można się było domyślić co się zaraz stanie. Mianowicie, szatyn poślizgnął się i zamiast z górki zejść to on sobie zjechał na tyłku, lądując metr od moich stóp. Minę miał tak żałosną, że szkoda gadać, ale ja i tak parsknęłam śmiechem. Niech kamieniem rzuci pierwszy ten kto by się nie zaśmiał! On głośno się oburzył i prychnął w moim kierunku.
- Daj rękę – wyciągam w jego kierunku dłoń – No dawaj – wywracam oczami kiedy nie chce jej chwycić. Jednak się przełamuje i wstaje – Widzisz? Na mnie nie warto się obrażać.
- Och, przymknij się już – mówi lecz ja widzę jak głupi uśmieszek plącze mu się po ustach.
- Następnym razem przyniosę ci kurtkę z kapturem - obiecuję szturchając go pocieszająco łokciem i śmiejąc się. On odwdzięcza mi się tym samym.
- Zabolało - śmieję, się chwytając za obolałe przedramię - Uważaj bo znowu będziesz leżał na trawniku.
- Dobrze, że już niedaleko mam do mieszkania - wzdycha, a ja po raz kolejny się śmieję.


* - wiem że nie, ale przeinaczyłam lekko fakty

---

Witam serdecznie, dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod jedynką. Cieszę się, że tak pozytywnie przyjęłyście te moje dwie paskudy, które ostatnio nie chcą współpracować. W każdym razie, mam nadzieje, że i po dwójce będziecie miały pozytywne odczucia :)
Widzimy się za dwa tygodnie, ściskam ;*


6 komentarzy:

  1. Hejka :)
    Jestem - i strasznie się cieszę.
    Oj Gregor, taki romantyk, ale również straszny niezdara 😂
    Widzę, że Flo (będę tak na nią mowic) trzyma go lekko na dystans. Mam nadzieję, że to się zmieni ❤️
    Hihi - nie mogę się po prostu doczekać kolejnego.
    Kochana życzę weny i zapraszam do mnie ❤️
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gregor ty niezdaro😂😂. Mam nadzieję,że dystans pomiędzy nimi zmniejszy się. Czekam na następny i zapraszamy do siebie. Buziaki 😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na prolog na nowym blogu http://majkaiandi.blogspot.com/
      P.S Przepraszam za spam

      Usuń
  3. Witam, wpadłam przypadkiem i przypadkiem zakwateruję się na dłużej 😊 Dawno nie czytałam nic o Gregorze i AUTach, więc trochę "egzotyki" mi się przyda 😂
    Ciekawie się zapowiada ich znajomość, czekam na więcej 🙂
    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Powiem szczerze, że rozdział trochę mnie zaskoczył, ale w pozytywnym sensie. Z reguły te pierwsze są czasem średnio udane, a u ciebie wszystko jest jak należy ^^
    Widzę, że z Gregora trochę taka niezdara. Ale za to jaka urocza i z romantyczną duszą :D Ciekawie to się wszystko zapowiada, szczególnie, że nasza bohaterka na razie wykazuje się sporym dystansem do niego. Coś czuję, że niebawem to się jednak trochę zmieni, co? :)
    Weny, buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie, jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko, przeinaczanie faktów w fanfiction jest jak najbardziej dozwolone ;)
    Fajnie tu jest, tak po przyjacielsku. Mi się podoba :) czekam na więcej, nie zostawiam linku bo i tak sama już trafiłaś na Kolce ;)
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń